sobota, 21 maja 2011

1200 g. jesteśmy już tak blisko wyjścia. dziś dowiedziałam sie, ze jak osiągnie 1500 g to przejdzie na salę przejściową. wyjdzie z intensywnej terapii i z inkubatora. tak się cieszę.
wczoraj kupiłyśmy z Tysią łóżeczko i dzisiaj je złożyłyśmy. w poniedziałek powinien przyjść wózek. już prawie wszystko mamy. tylko Lenki brak...

piątek, 20 maja 2011

coraz lepiej


1135 g. małymi kroczkami zbliżamy się do 2 kg. już nie mogę się doczekać kiedy zabiorę ją do domu.

poniedziałek, 16 maja 2011

i znowu 1070 g. Lenka jest bardzo słaba. bardzo się o nią boję. no i okazało się, że mogę spróbować z karmieniem. tyle że pokarm mi zanika. doję się, ale kapie jak krew z nosa. mam nadzieję, że wróci.
a dziś kangurowałam moją księżniczkę, i przewinęłam jej pieluszkę. ale było super :D

tęsknię

znowu spadek z 1070g na 1060g. dziś jeszcze nie byliśmy w szpitalu. mają jej robić dzisiaj badania, więc pójdziemy później, żeby były już wyniki, będziemy wtedy coś wiedzieć. wyglądała pięknie. była uśmiechnięta i przewracała oczkami, udając ze na nas patrzy. nie myślałam, że tak można kochać swoje dziecko. Tysie i Tymona kocham inaczej. tak jakbym była o nich spokojna. martwię się, ale bardziej o to jak ich wyniki w szkole i czy nie mają problemów z rówieśnikami w szkole, jak ich pierwsze miłości... Lena jest inna. wiem, że mnie teraz potrzebuje od tak po prostu. żebym była. żebym przytuliła, ukochała. a mnie nie ma... ile jeszcze będę musiała wytrzymać?

sobota, 14 maja 2011

:(

dawno nie pisałam, ale nie jest dobrze. Lenka już osiągnęła 1050 g, była bez antybiotyku, a tu nagle okazało się że wczoraj spadła na wadze - 1035 g, miała drugą transfuzję krwi i ma znowu antybiotyk, bo złapała jakieś bakterie. jestem załamana. boję się o nią. a jak słyszę od lekarza, "na razie utrzymujemy ją przy życiu, zobaczymy co będzie dalej", to ciarki przechodzą mi przez całe ciało. tak bardzo ją kocham, tak za nią tęsknie...

niedziela, 8 maja 2011

pozytywnie

dziś 970 g. tak się cieszę. zaraz dobijemy do pierwszego kg. na razie stan się nie zmienia. oddycha sama, nie ma leków, trawi, rośnie, a ja odliczam dni. no i muszę zrobić jeszcze zakupy. kupić łóżeczko i drugi komplet pościeli i parę innych drobiazgów dla naszej Calineczki.

sobota, 7 maja 2011

:) i znowu do przodu

930 g. jeśli tak dalej pójdzie, zabierzemy ją do domu wcześniej niż myślałam. bardzo się ciesze. oddycha cały czas sama. postępy robi każdego dnia. trawi 8 z 10 ml pokarmu podawanego bezpośrednio do brzuszka. jest tak silna, że zadziwia wszystkich na oddziale. jestem taka szczęśliwa.
dziś leżała na brzuszku i ubrana była w różowe body. moja mała dziewczynka.

kolejne g do przodu

 wczoraj byłam dość długo u Lenki. nie mogłam się na nią napatrzeć, a była miła pielęgniarka, więc to wykorzystałam. Lenka przytyła 25g, wczoraj osiągnęła wagę 905 g, czyli wagę urodzeniową. jest cudna. taka silna i samodzielna. jesteśmy z niej bardzo dumni. kolejny dzień nie ma w nosku "przypominajki". robi postępy bardzo szybko. pani doktor też jest pod wrażeniem. jestem taka szczęśliwa, że to właśnie ja jestem jej mamą.

czwartek, 5 maja 2011

kolejny krok do przodu

wchodzę dziś na salę. dochodzę do mojej księżniczki, patrzę a ona bez rurki w nosie , która przypomina jej o oddychaniu. wyglądała jak dzidziuś. mały, cudowny, donoszony dzidziuś. jest śliczna. oczywiście nadal zapomina o oddychaniu niestety, ale pani doktor dała jej szanse. ma ją teraz wykorzystać dziewczyna. waży 880 g - jestem z niej dumna :) moja córa!!!

środa, 4 maja 2011

cudowny dzień


byłam dzisiaj u Lenki. wyglądała kwitnąco. miała na sobie śliczne ubranko w kwiatki i żółwiki. coraz bardziej przypomina małego dzidziusia. nabiera ciałka i siły. i to widać. kiedy weszłam spała sobie spokojnie i wyglądała jak aniołek. przywitałam się z nią, a później pani pielęgniarka zaaplikowała jej kroplówkę. rozbudziła się i zaczęła płakać. moja księżniczka płakała. prawdziwymi łzami zawodząc przy tym tak cudownie, że nie mogłam się nadziwić. w normalnych warunkach wzięłabym ją na rączki, przytuliła, ululała, ucałowała, a tu lipa. moje maleństwo podłączone do sterty rurek, leżące w plastikowym akwarium i ja-matka bezradna. ale ululałam ją. kołysałam na podusi i zasnęła. to było tak cudowne uczucie, była mi taka bliska, taka moja, a ja najszczęśliwsza na świecie. i dumna.
później pobiegłam do pani doktor Wilk, która prowadzi naszą córkę, żeby wypytać jak jej postępy i czy przyjmując leki na wątrobę mogę karmić Lenkę piersią. to co usłyszałam od lekarza przeszło moje wszelkie oczekiwania. najpierw powiedziała, żebym poczekała jeszcze z tydzień, aż Lenka dojdzie do wagi około 1 kg. wtedy będzie silniejsza, a ona nie widzi przeciwwskazań. odstawione ma już wszystkie antybiotyki, gdyż nie ma potrzeby już faszerować ją lekami skoro daje sobie radę sama. jakiś hormon w przysadce, który Lenka miała w dolnych granicach normy podskoczył o 10 do góry, a pani doktor swoją radość podkreśliła słowami "pani Agnieszko-jesteśmy w domu, wszystko jest na dobrej drodze". przybrała na wadze 20 g i waży teraz 820 g, co bardzo mnie ucieszyło. jest bardzo ruchliwa i żywotna, po prostu ona chce żyć. swoją wypowiedz o stanie zdrowia Lenki, pani doktor zakończyła mówiąc "idzie ku dobremu, jest naprawdę dobrze".
jestem dziś szczęśliwa. bardzo. modlę się za nią każdego dnia. mam nadzieję i wielką wiarę, że wszystko będzie dobrze.
księżniczko, czekam na Ciebie.

wtorek, 3 maja 2011

26.04.2011

jest z nami. urodziła się we wtorek 26.04.2011 roku o godzinie 14.15 przez cesarskie cięcie. ważyła 900g i mierzyła 36 cm. dostała 6 w skali Apgar. oddycha sama i potrafi ssać. nie umie jeszcze trawić, dlatego karmiona jest przez kroplówkę.
Calineczka. nasza mała księżniczka. dziś kończy tydzień. jej pierwszy tydzień życia. ja jestem już w domu, ale ona musiała zostać, żeby "dorosnąć".  jeżdżę do niej codziennie i siedzę przy niej. jest tak piękna i maleńka....
bardzo się boję.