niedziela, 10 kwietnia 2011

moje szczęście oczywiście pracuje. co prawda daleko nie wyjechał, bo jest w Łodzi i wieczorem wraca do domu, ale to zawsze rozłąka. wrócił wczoraj w miarę szybko, bo koło 20:00, zjadł barszczyk czerwony i zapiekankę i padł jak "kawka". ale wieczorem stanął na nogi. po ciepłej kąpieli, spędziliśmy ze sobą cudowną noc. :)
dziś od rana znowu do Łodzi. szkoda. bardzo lubię wspólne niedzielne śniadania. jajecznica z pomidorami, grzanki, ciepła kawa... może uda nam się spędzić razem kolejny weekend.

a już niedługo święta Wielkiej Nocy. koniecznie razem. ze świątecznym śniadaniem i słońcem.
na prawdę jestem szczęśliwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz