piątek, 8 kwietnia 2011

początek 27 tygodnia

nie mogę żyć z nim, ale bez niego tym bardziej. trudno mi jest z samą sobą.
nie rozmawiałam z Niedźwiadem. nie potrafię.
mija dzień za dniem. raz jest lepiej raz gorzej. rozpoczął się 27 tydzień ciąży i sama jestem w szoku, że dotrwałam aż tak długo. nie mam zamiaru urodzić Lenki nie kompletnej. dlatego niech tam siedzi. wczoraj byliśmy na kolejnych badaniach. trwały ponad godzinę. jakieś testy, mnóstwo krwi, przebadali mnie z każdej możliwej strony. w poniedziałek odbiór wyników. nie ukrywam, że oczywiście mam stracha, a zdaniem Niedźwiada jak zawsze panikuję.
jeśli chodzi o ciążę, to mam nadzieję, że dotrwam chociaż do 30 tygodnia. jestem bardzo zmęczona. ciężko mi się śpi, chodzi, siedzi, oddycha... oprócz Leny w moim brzuchu jest jeszcze powiększona bardzo śledziona i marska wątroba. czuję się więc chwilami jak stuletnia babcia. sapię, dyszę, pojękuję... :D dam radę. zawsze daję.


czekam na maleństwo z coraz mniejsza cierpliwością. chciałabym ją już przytulić i pocałować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz