piątek, 11 marca 2011

poznania ciąg dalszy

płaczę. boję się i płaczę na zmianę.płaczę chyba z przerażenia, ze strachu. boję się, że umrę, że nie zobaczę nawet maleńkiej kruszynki, którą teraz noszę pod sercem, że nie zobaczę więcej dzieci i mojego niedźwiada.
boję się, że nie dadzą sobie beze mnie rady. że niedźwiad zwiąże się z kimś naprawdę nie odpowiednim, złym. że nie będę mogła mu pomóc.
mam do siebie ogromny żal. bardzo skrzywdzę niedźwiada, jeśli umrę. nie zasłużył sobie na to.
chcę dla nich szczęścia. widziałam w szpitalu jego łzy. widziałam jego bezradność i przerażenie. tak bardzo go kocham, że myślałam wtedy, że serce mi pęknie. jest dla mnie wszystkim. jest powietrzem, jest sensem życia. bez niego nie umiem.
nigdy się nie rozstawaliśmy. takie wyjazdy na trzy dni jak ten do poznania, zdarzają się nam bardzo rzadko i są dla nas obojga bardzo męczące. kłócimy się, krzyczymy na siebie, później rozmawiamy, przytulamy, wszystko zawsze razem. nie umiemy inaczej. nie może być inaczej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz